..Grzegorz Braun..
Steubenville, Ohio, 24 stycznia 2015...
Nie śledziłem sprawy, nie guglowałem, ale jeżeli w takich okolicznościach - w salonie 24 (albo nawet na Blogpressie) - Grzegorz Braun ogłosił via Konserwatywny Libertarianin start w wyborach prezydenckich, a w rzeczywistosci w Steubenville - miasteczku znanym z tego że sto lat temu urodził się tam Dean Martin - to tylko dodatkowa przyczyna, że czarno to widze. To, czyli jego zwycięstwo. Lubię p. Grzegorza, ale lubić to można lody czekoladowe, bardziej cenię go, ale znaj proporcjum mocium Panie Grzegorzu.
Jest dobrym reżyserem, dał się poznać jako twórca twórczy, odwazny i osobny, ale także osoba aktywna społecznie i quasi politycznie. Ale własnie to quasi robi różnice. Czym jest kampania na prezydenta w III RPRL wiedzą tylko ci, którzy startowali, a później dotrwali, a potem spotkała ich tylko (aż) porażka.
Oczywiscie, można uznać ten start jako akt patriotyczny. Ale z innego, niż państwo myślą powodu. Oto każdy dodatkowy kandydat na prawicy, centro-prawicy, jak zwał tak zwał opozycje wobec rządów POrtyjnej stagnacji, wcale nie osłabia szans głównego kandydata tej strony sceny. Przeciwnie, zwiększa je, bo pierwsza tura nie jest grą o sumie zerowej. Jest nia dopiero tura druga. Każdy taki kandydat może przyciągnąć nowych wyborców, którzy może woleliby tę majową bodajże niedzielę wyborczą spędzić w lesie, na zrywaniu polnych kwiatków, sledzenie owadów, wyszukiwanie sladów póxnej wiosny. A tak, przyjdą do urn, pochylą się nad nią, nad Grzegorzem Braunem, a może nawet nad polskim losem i wrzucą głos, dając szansę na druga turę... innym. Dając szanse na nią - nie ukrywajmy - innym, czyli Andrzejowi Dudzie, choć nie wiadomo, czy kandatowi chcianemu przez siebie.
Co sę stanie potem, np. czy wyborcy Grzegorza Brauna obrażą się na innych wyborców i po dwóch tygodniach - proszeni o to przez swojego kandydata lub nie - pójdą do lasu, albo na łąke, a może jednak nie obraża się i znów się pochyla nad urną i polskim losek - to już inna sprawa. W drugiej turze będą potrzebni, ale już nie aż tak. Ruch na powietrzu zresztą to samo zdrowie.
